Niektórzy twierdzą, że forma jest u mnie ważniejsza niż treść. Nie wiem, nie rozdzielam tego. Oczywiście myślę obrazami, nie treścią, to, że mój ojciec był malarzem, miało na pewno wpływ na mój filmowy język. Ale realizując film nie skupiam się wyłącznie na estetycznej stronie, choć dzisiaj ta estetyczna strona jest bardzo ważna. W filmie "Wkraczając w pustkę" wykorzystałem swoje znaki firmowe, jest i światło stroboskopu, są powolne ujęcia, z kolei w postprodukcji dodaliśmy wyciemnienia imitujące zamykanie oczu. Ale ludzie często pytają mnie: dlaczego ten stroboskop? Odpowiedź jest tak głupia, że nawet nie wiem, czy mogę o tym mówić… Kiedyś dostałem książkę: "Jak być na haju w legalny sposób?". I tam opisano różne sposoby, dzięki którym możesz odlecieć nie łamiąc prawa: różne techniki oddychania, skok ze spadochronem, zjedzenie ostrych papryczek ma ponoć przypominać stan po zażyciu kokainy itd. W którymś akapicie było napisane, że długotrwałe przebywanie w przestrzeni wypełnionej światłem stroboskopu, przyglądanie się tym pulsującym rozbłyskom może wprowadzić w odpowiedni trans. Zakupiłem sprzęt stroboskopowy ze zmienną szybkością migania światła - po piętnastu minutach zabawy można mieć naprawdę niezły odjazd. Pomyślałem sobie, że chciałbym, żeby ludzie wychodzili z moich filmów i czuli się tak, jakby byli na haju. Zahipnotyzowani. Większość, która wychodziła z "Wkraczając w pustkę" mówiła: jestem wykończony, dosłownie wycieńczony. O to chodziło.
Granica między sztuką a pornografią. Gaspar Noé w Stopklatce