"Wszyscy już w Berlinie, a ja wracam myślami do przeżyć sprzed tygodnia. IFF Rotterdam to festiwal chyba najbliższy NH. Pełno tu małych, zwariowanych filmów, niebanalnych retrospektyw, awangardowych i artystycznych wyzwań. A że miasto nieciekawe, wiatr hula po zimnych placach, to można wreszcie robić to, co każdy selekcjoner kocha najbardziej - cały dzień nie wychodzić z kina... Jeżdżąc na festiwalowym rowerze do utraty tchu, udało mi się obejrzeć w Rotterdamie blisko 50 filmów długich lub zestawów krótkich" - o programie 40. MFF w Rotterdamie pisze selekcjoner NH, Jan Topolski.