(Hei yan quan, Austria/Chiny/Francja/Malezja 2006) reż. Tsai Ming-Liang
Wszyscy to już wiedzą, reżyser z Tajwanu, Tsai Ming-Liang to gorące nazwisko. W jego filmach też jest gorąco. Upał będzie się wam perlił na skórze. W jego filmach Lee Kang-sheng i Chen Shiang-chyi krążą wokół siebie, zdawałoby się bez celu. Mijają się jak w transie. Z tego sennego, gorącego mijania poza hipnotyzującym nastrojem w finale wyłania się też pewna całość, którą zamyka scena spektakularna i pełna poezji. Rzecz dotyczy ambiwalentnej seksualności, cielesności, jej ciemnej strony, a może tylko zacienionej.
Reżyser operowy i teatralny Peter Sellars, dyrektor New Crowned Hope Festival, w 2006 roku - roku 250 urodzin Wolfganga Amadeusza Mozarta wpadł na pomysł, by okrągłą rocznicę uczcić niezwykłym projektem. Zamówił u kilku reżyserów filmowych dzieła, dla których Mozart byłby inspiracją. Oprócz Tsai Ming-Lianga wzięli w nim udział m.in. Bahman Ghobadi z Iranu/Kurdystanu, Apichatpong Weerasethakul z Tajlandii, czy Paz Encina z Paragwaju.
W zrobionym na zamówienie "Nie chcę spać sam" na ulicy Kuala Lumpur grupa bengalskich robotników oprócz wielkiego materaca, który niosą przez całe miasto, znajduje bezdomnego, pobitego Chińczyka (Lee Kang-sheng). Jeden z nich się nim zaopiekuje. Zamieszkają razem w betonowym wieżowcu, do połowy wypełnionym wodą. W takim dziwnym miejskim jeziorze będą łowić ryby. W okolicy jest knajpka, prowadzona przez dwie kobiety, które mieszkają ze sparaliżowanym chłopakiem (w tej roli również Lee Kang-sheng). Ta historia rozgrywać się będzie miejscami na pięciokącie, skończy się w trójkącie. Bardzo udana geometria nieparzysta. Układ doskonały. Androgyne. W jego centrum pozostanie podwojony Lee Kang-sheng, wzbudzający uczucia trójki bohaterów - bengalskiego robotnika i dwóch chińskich kobiet.
W tekście "Wiedeński klasyk na ekranie" (KINO nr 4/2008) Jan Topolski pisał o filmie Tsai Ming-Lianga:
"(...) swój pierwszy film, kręcony w ojczyźnie (Malezji) poświęcił [reżyser] nielegalnym robotnikom, ich zagubieniu i samotności. Większa część akcji rozgrywa się w niedokończonym przez nich budynku. Twórca: W środku znaleźliśmy głęboki zbiornik wypełniony ciemną wodą. Przypomniał mi się 'Czarodziejski flet'. Książę, księżniczka, duchy i potwory mogłyby uczynić z tej betonowej dżungli swoją nową scenę. Dzieło Tsaia, uchwycone w typowych dla niego długich, statycznych, niemych ujęciach, z symbolicznymi przedmiotami i popularną muzyką w tle, to hymn o miłości. Świadczy o tym tytuł, zaskakujący happy end czy rozbrzmiewająca z radia na początku aria Pamina: dies Bildnis ist bezaubernd schön (...) O, wenn ich się nur finden könnte (...) ewig wäre się dann mein (Ten [Taminy] obraz jest czarująco piękny. O, gdybym tylko mógł ją znaleźć. Wtedy byłaby moją na wieki). Oczywiście i miłość, i bohaterowie, i próby będą zupełnie inne w wielkomiejskim piekle współczesnej Malezji, jednak czy przesłanie Tsaia tak bardzo różni się od Mozarta?
Włoskojęzyczna opera seria "Łaskawość Tytusa" KV 621 to historia odrzuconej miłości prowadzącej do zbrodni i zamachu; te, udaremnione, nie spotykaja się jednak z zemstą czy karą ze strony niedoszłej ofiary, lecz z przebaczeniem i powrotem do starego porządku. W przypadku tego dzieła Mozart nie spotkał się ze zrozumieniem w czasach premiery: krytyka zarzuciła mu reakcyjność a cesarzowa, dla której spieszył się z komponowaniem, uznałam operę za niemieckie świństwo. (...) Muzycznie opera nawiązuje do powagi , ale i umiłowania śpiewu szkoły neapolitańskiej, chociaż w wielu miejscach jest dość surowa i monotonna, z oszczędnymi recytatywami w drugim akcie, sopranowymi partiami Sestiusa i Anniusa oraz ariami femme fatale Vitelli, sprawczyni całego zamieszania. Orkiestra traktowana jest dość jednorodnie i monolitycznie".
(as)