"Les plages d' Agnès" (2008) reż. Agnès Varda
Agnès-Vieillesse (Agnès-Starość) nie wstydzi się swojego wieku. By uczcić 80 urodziny, pisze o sobie film, autobiograficzny kolaż, który przypomina pełen najróżniejszych pamiątek kufer. Bez skrępowania pokazuje zgromadzone w nim przedmioty, bez względu na ich znaczenie, czy stan, w jakim się znajdują. To taka typowa zbieranina (słów, fragmentów filmów, domowego wideo, inscenizacji i fotografii), z której buduje chronologiczną opowieść o swoim życiu. François Truffaut w recenzji z 1958 roku napisał, że "Agnès Varda bawi się kręcąc swoje filmy, abyśmy my mogli bawić się oglądając je". I nie za wiele zmieniło się od tamtej pory. Agnès coraz częściej wchodząca w kadr. Tu: wreszcie znajduje się w nim nieustannie, wreszcie w pełni widoczna i w pełni twórczych sił. Przypomina swoją ulubioną pisarkę, przedstawicielkę Nouveau Roman Nathalie Sarraute, o której napisała: "Mając teraz ponad dziewięćdziesiąt lat, jest ona wciąż równie żywa, inteligentna i zabawna. Spędzenie z nią krótkiej chwili elektryzuje mnie, jednak gdy wyobrażam ją sobie w związku z jej książkami, widzę, jak samotnie spaceruje w wiejskim zimowym krajobrazie". Agnès Varda samotnie spaceruje wzdłuż morskiego brzegu. Samotnie tylko przez chwilę. Jej energia jest jak magnes, przyciągający coraz to inne postacie, które odbijają się w niej - otwartej, ciekawskiej, nienasyconej - jak w lustrze.
Reżyserka klasyczna, innym razem awangardowa, spoglądająca na rzeczywistość z ubocza, a jednocześnie będąca w samym centrum spraw, zbuntowana hipiska i enfant terrible - zawsze mówi to, co myśli, feministka i wielbicielka inspirującej ją rodziny. Autorka i producentka (Ciné-Tamaris), kinopisarka. Agnès Varda w "Les plages d' Agnès" pokazuje nie tylko plaże swojego życia i ludzi, których w tym życiu spotykała. Opowiadając o sobie, splata to, co osobiste z tym, co złożyło się na jej zawód, powołanie, twórczość. Związek pomiędzy prywatnymi wydarzeniami a kolejnymi filmami jest oczywisty i nierozerwalny. Filmy Vardy są fabularyzowanymi dziennikami, przy okazji dokumentującymi złotą epokę kina.
"Jej kino stara się zachować płynność i swobodę pióra na papierze" - napisał w swoim eseju René Prédal (Kinopismo: styl i metoda Vardy), zamieszczonym w książce, wydanej przy okazji pełnej retrospektywy reżyserki podczas 6 edycji festiwalu Nowe Horyzonty we Wrocławiu w 2006 roku - "Agnès Varda. Kinopisarka" pod redakcją Tadeusza Lubelskiego (Kraków 2006). Znajdziemy w niej autorski rozdział "Alfabet Vardy", który w stylu i treści przypomina tę filmową osobistą autobiografię.
Agnès Varda urodziła się w Brukseli, w rodzinie o greckich korzeniach. Najmilsze chwile dzieciństwa spędziła na płaskich plażach Północy, w Ostendzie czy Knokke-leZoute. Potem mieszkała na kutrze we francuskim Sète. Karierę zaczynała jako fotoreporterka, pracowała dla Théâtre National Pupulaire Jeana Vilara. Zadebiutowała w 1956 roku filmem "La Pointe Courte", nie mając żadnego doświadczenia warsztatowego. Dziennikarze "Cahiers du Cinéma" uznali go za nowatorskie dzieło, które zapowiada nowy nurt - francuską Nowa Falę. Realizacja następnych filmów - głośnej "Cléo od 5 do 7", a następnie prowokacyjnego "Szczęścia" umocniła pozycję Vardy w środowisku nowofalowców. W 1962 roku poślubiła znanego francuskiego reżysera Jacques'a Demy'ego.
Wiosną 1967 roku wyjechała z nim do Stanów Zjednoczonych na amerykański przegląd ich filmów. Za granicą udało jej się zrealizować dwa dokumenty: "Wujek Yanco" i "Czarne pantery", a także eksperymentalną fabułę "Lions Love". Po powrocie do Francji i czteroletniej przerwie w pracy nakręciła dokument o swoich sąsiadach "Dagerotypy" (od paryskiej ulicy Daguerre'a, na której mieszkała, dosyć jeszcze wtedy - we wczesnych latach 50. prowincjonalnej: "Po jednej stronie nie wybrukowanej uliczki - butik i pracownia oprawy obrazów, po drugiej - podupadający sklep kolonialny. Rudera była w miarę tania, po podwórku pałętały się psy. Ojciec zapytał: - Mam ci pomóc zainstalować się w tej stajni?. Mama marudziła: - Po co ci aż tyle miejsca?. Odpowiedziałam: Tak, tak, proszę, dziękuję, to miejsce jest dla mnie stworzone, sama dam sobie ze wszystkim radę. Przez pół wieku mojego życia w tym miejscu rośliny i drzewa zastąpiły blachę falistą i zbutwiałe deski. Ten punkt stał się moim miejscem na ziemi, naszym miejscem na ziemi: domem, pracownią, a potem - po dołączeniu parteru sąsiedniego domu - także wytwórnią filmową i salą montażową. Mała wioska do życia i pracy: Daguerre", Alfabet Vardy).
W 1977 roku Varda zaskoczyła francuską widownię mocnym feministycznym filmem "Jedna śpiewa, druga nie". W 1979 wraz z mężem znowu wyjechała do Ameryki. Nakręciła tam dokumentalną opowieść o muralach "Mur murs" i fabułę "Documenteur" o porzuconej przez mężczyznę Francuzce, żyjącej w Los Angeles z synem. W 1984 roku zrealizowała imitujący dokument film, nagradzany potem na międzynarodowych festiwalach - "Bez dachu i praw" z Sandrine Bonnaire w roli bezdomnej Mony. Dwa lata później jej współpraca z aktorką i piosenkarką Jane Birkin zaowocowała filmami "Agnès V. o Jane B." i "Kung-fu Master". W latach 90., wobec śmierci męża nakręciła o nim trzy wspomnieniowe filmy: fabułę "Kuba z Nantes" oraz dokumentalne "Panienki miały 25 lat" i "Świat Jacques'a Demy". W 1995 roku z okazji stulecia kina zrealizowała żartobliwą fantazję "Sto i jedna noc". W 2000 roku zachwyciła francuską widownię i międzynarodową krytykę skromnym, nakręconym cyfrową kamerą dokumentem "Zbieracze i zbieraczka", uzupełnionym o suplement "Zbieracze i zbieraczka... dwa lata później".
Alfabet Vardy: P jak Piasek
"(...) Pisanie książki, jak mówi Mathieu, jest jak odrabianie lekcji. Pisanie książki na plaży to jak zadanie na wakacje. To tutaj, w Noirmoutier spędziliśmy większość naszych wakacji. Także dla kilku ujęć z "Kuby z Nantes" poprosiłam Jacquesa, by dał się sfilmować, jak siedzi nad brzegiem morza. Zgodził się pod warunkiem, że sama to nakręcę. Też tak wolałam. Zatem małą kamerą 16 mm zrobiłam tych kilka ujęć Jacques'a, które pojawiają się na końcu filmu. Poprosiłam go, by wziął do ręki trochę piasku. Lubił ten gest. Przyjemnie jest pozwolić ziarenkom przesypywać się między palcami; czuje się, jak czas upływa. Jacques znalazł się tu z pustymi rękami przed potężnym oceanem. A ja kręciłam. Jak przeżywał to uczucie?
Wyraził potem to podwójne wrażenie, które się w nim pojawiało: z jednej strony zmęczenie z odrobiną paniki, z drugiej - spokój i harmonia, które próbował osiągnąć i zachować. Wymyśliłam długie ujęcie, ciągnące się od morskiej piany i prowadzące do twarzy Jacques'a, po czym klasyczną kropką miało być ułożenie na piasku , o metr od niego, małego stosu muszelek. Brodząc w wodzie z kamerą na ramieniu, o metr od rozbijających się fal, filmowałam sinusoidy piany. Zbaczając w stronę muszelek, uniosłam kamerę do twarzy Jacques'a, który patrzył na mnie, lekko uśmiechnięty, niemal rozbawiony. A potem odwrócił się ode mnie i spojrzał na morze, z marzycielskim wyrazem twarzy. Zrobił dokładnie to, czego potrzebowałam do filmu. Dał mi w ten sposób znać, że jest wspólnikiem projektu i sprzyja moim pomysłom. Trzykrotnie przeszłam z kamerą tę drogę, od meandrów morskiego brzegu do twarzy Jacques'a. W sali montażowej wybrałyśmy z Marie-Jo to spośród trzech ujęć, na którym jego dyskretny uśmiech wydał mi się najbardziej uśmiechem miłości".
trailer:
http://www.youtube.com/watch?v=9KCzSmRsTzI
wywiad (audio, ang.):
http://www.abc.net.au/atthemovies/txt/s2361694.htm
Varda w senses of cinema (ang.):
http://archive.sensesofcinema.com/contents/directors/02/varda.html
(Agnieszka Szeffel)
Co o tym sądzisz? Wypowiedz się na Forum NH!