Nasz nowohoryzontowy wysłannik - Marcin Wilczyński, laureat konkursu dla karnetowiczów MFF TNH ogląda filmy na Berlinale i opisuje swoje wrażenia. Oto pierwsza relacja:
"Przyjazd do Berlina o 1 w nocy i przejazd metrem o godzinie 2 - bezcenny. Obok filmy: dyskutują Włosi, Niemcy wracają z imprezy i słychać stukot butelek z piwem, a w oddali jakiś Francuz żywo gestykulując pokazuje innym scenę z filmu. I już jutro mam to wszystko ogarnąć? Te 22 kina rozrzucone po całym Berlinie? Te poranne kolejki po odbiór biletu? Tak, mam ochotę.
Organizacja festiwalu świetna, wszędzie plakaty z niedźwiedziami i życzliwi ludzie kierują cię we właściwe miejsca. Nawet proponują, że jeśli nie udało ci się odebrać biletu, to może i tak warto pójść pod salę kinową, bo a nuż będą wolne miejsca. A inni wolontariusze grzecznie informują zdziwionych tubylców, że jeśli kupili w multipleksie popcorn i colę, to nie znaczy wcale, że wejdą z nimi na salę z projekcją festiwalową."