Muzyka do filmów Wojciecha Smarzowskiego na żywo już dziś w klubie Arsenał.
Nie lubi, gdy pisać o jego muzyce, że jest trudna. Zaprasza na koncerty – tam samemu można się przekonać, że do odczuwania dźwięków niepotrzebne jest wielkie osłuchanie czy encyklopedyczna wiedza. Trzaska, uznany dziś saksofonista i klarnecista, jest przecież samoukiem: zaczynał od gry na gitarze i flecie w licealnym zespole reggae. Potem była legendarna już Miłość, zespół-fundament środowiska nowej polskiej muzyki improwizowanej, nazwanej yassem. Trzaska nagrał z Miłością sześć płyt (w tym dwie koncertowe, razem ze znakomitym amerykańskim trębaczem jazzowym Lesterem Bowie). W 1993 roku założył autorski zespół Łoskot, z którym nagrał pięć płyt.
W 2000 roku wspólnie z żoną Aleksandrą założył wydawnictwo Kilogram Records, w którym wydaje głównie płyty własnych projektów. To drugi okres jego twórczości: działalności już nie zespołowej, lecz solowej – gdzie niemal do każdego projektu dobiera sobie nowych współpracowników. Grał już z takimi tuzami światowej muzyki improwizowanej, jak Peter Brotzmann, Ken Vandermark czy John McPhee. Osobny rozdział w działalności artysty to muzyka filmowa.
– To najbardziej intymna część mojej twórczości. Ma w sobie coś z dzielenia się ostatnimi okruchami, ostatnią skórką chleba. Zależy mi na tym, by w życiu wyciągać z kieszeni te okruchy i dzielić się nimi jak najcenniejszymi skarbami – mówi.
Komponował muzykę do filmów Borysa Lankosza, Szymona Uliasza i Magdaleny Gubały oraz Łukasza Wylężałka. Od lat współpracuje z uznanym reżyserem Wojciechem Smarzowskim (muzyka do filmów „Róża”, „Dom zły” i „Drogówka”). I właśnie te kompozycje usłyszymy na dzisiejszym koncercie, nazwanym Mikołaj Trzaska Mówi Movie, na który zaprosił wybitnych muzyków europejskiej sceny improwizowanej. Na scenie Arsenału pojawi się z Markiem Sandersem i Olie Brice’em, z którymi współtworzy Riverloam Trio, z Per-Ake Holmlanderem z orkiestry Resonance oraz z Johannesem Bauerem z kwartetu Petera Brotzmanna.
Marcin Babko