Żona policjanta Philipa Gröninga weszła na ekrany polskich kin 20 marca (dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty).
"Według Philipa Gröninga, reżysera, scenarzysty, a zarazem operatora wstrząsającego dramatu „Żona policjanta”, tematem jego filmu nie jest przemoc domowa. Są nimi wewnątrzrodzinne relacje. Piękna, delikatna więź matki z córką oraz toksyczna żony z mężem. Miłość i agresja. Pośrodku dziecko, które musi dokonać wyboru. Sensem filmu jest ukazanie sposobu przekazywania tych emocji i pytanie, jak one kształtują. Czy uczą kochać?" (Janusz Wróblewski, "Polityka")
"Philip Gröning, który uczył widzów cierpliwości już przy okazji swojego poprzedniego dzieła, dokumentalnej "Wielkiej ciszy" (2005), nie stawia przed nami łatwego zadania. Jego film trwa blisko trzy godziny, a akcja (zapomnijmy o tradycyjnym znaczeniu tego słowa) rozwija się w tempie programu przyrodniczego. Jeśli zniesiemy jednak pierwotną frustrację wywołaną przez liczne luki informacyjne, twórca odwdzięczy się nam efektowną wiwisekcją (domowej) przemocy. Efektowną nie ze względu na atrakcyjność zastosowanej konwencji (czym szczyci się chociażby Quentin Tarantino), a na udaną próbę przyjęcia perspektywy ofiary." (Ewa Szponar, film.onet.pl)
"Ciekawym motywem podjętym w Żonie policjanta jest zwierzęcość i jej odbicie w naturze człowieka. Widać to wyraźnie na przestrzeni całego dzieła: począwszy od sceny otwierającej obraz – zająca uciekającego między drzewami i lisa przemykającego ulicami miasteczka – poprzez potrąconą, zabitą i wreszcie porzuconą na poboczu sarnę, kończąc na zwierzęcym obliczu męża, który dopuszcza się aktów bezsensownej i bezrefleksyjnej agresji na swojej żonie." (Olga Bystrow, bad-taste.pl)
"W 2013 roku "Żona policjanta" podzieliła uczestników festiwalu w Wenecji. Podczas gdy jedni uznali film Gröninga za obraz bezprzykładnej grafomanii, inni dostrzegli w nim arcydzieło. Tego rodzaju rozbieżność sądów wydaje się zupełnie zrozumiała. "Żona..." jako obraz intymnej apokalipsy i kronika małych zbrodni małżeńskich, jest jednocześnie manieryczna i boleśnie sugestywna. Film Gröninga składa się z 59 rozdziałów trwających od kilkudziesięciu sekund do kilku minut. Zabieg, który początkowo sprawia wrażenie artystowskiej fanaberii, odsłania swe głębsze znaczenie. Ambicja reżysera dotyczy uchwycenia subiektywności, z jaką świadomość bohaterów rejestruje upływający czas. Kolejne fragmenty małżeńskiej codzienności nie układają się w spójną całość. Zamiast tego stanowią zbiór impresji stopniowo odsłaniających złożoną prawdę o relacji Uwe i Christiane." (Piotr Czerkawski, film.dziennik.pl)
"Doceniona Nagrodą Specjalną Jury na weneckim festiwalu „Żona policjanta” Philipa Gröninga nie miała być klasycznym portretem rodziny we wnętrzu. Możemy snuć domysły, skąd w domu Perkingerów tyle okrucieństwa. Możemy domniemywać, jakie są (były) ich relacje z rodziną czy znajomymi, którzy w filmie się nie pojawiają – jeżeli nie liczyć małomównych kolegów z pracy. Bo świat państwa Perkingerów zawęża się do nich samych – wedle zasady rządzącej w toksycznym związku: władzę nad partnerem można uzyskać izolując go od otoczenia." (Dominika Bierczyńska, "Kino")
"Gröning nie stara się znaleźć na wszystko odpowiedzi. Nie interesuje go, dlaczego policjant katuje żonę, co nim kieruje; bezsilność, okrucieństwo, choroba. Nie próbuje też snuć teorii usprawiedliwiających postępowanie dręczonej kobiety. To, na co kładzie nacisk to zmieniająca się dynamika w rodzinie, coraz trudniejsze do zachowania pozory normalności." (Marta Bałaga, esensja.pl)