Ciekawostki z przestrzeni NH

« starsza nowsza » lista
26 kwietnia 2015
Polscy krytycy o Białym cieniu Noaza Deshe

Biały cień Noaza Deshe wszedł na polskie ekrany 24 kwietnia (dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty).

Media o filmie:

"Męcząca atmosfera krwawej paranoi, wspomagana irracjonalną obecnością złośliwych demonów piskliwymi głosami komentującymi afrykańskie piekło, wciąga od samego początku. W tym nagradzanym w Wenecji i na Nowych Horyzontach paradokumentalnym horrorze jest również miejsce na poezję. Debiutujący izraelski reżyser Noaz Deshe zadbał w odpowiedni sposób, by filmowa opowieść nie była jednowymiarowa, co chyba najbardziej zaskakuje." (Janusz Wróblewski, "Polityka")

"Opowieść o podróży bohatera przez świat ogarnięty ludzkim złem przywodzi na myśl nakręconą w Kongo "Wiedźmę wojny" Kima Nguyena. Podobnie jak świat tamtej dziecięcej epopei, również rzeczywistość z obrazu Deshe jest zawieszona między brutalnym realizmem i ponurą baśnią. Sceny kręcone z dokumentalną wnikliwością sąsiadują tu bowiem z malarskimi ujęciami, które wydają się pochodzić z czyjegoś snu bądź raczej koszmaru sennego. Ten wstrząsający fresk z każdą kolejną sceną odsłania też kolejny istotny wymiar: staje się historią o radzeniu sobie z własną innością i trudnym procesie jej akceptacji - wbrew okrutnemu, odrzucającemu ją światu." (Magdalena Bartczak, stopklatka.pl)

"Mocny, surowy, zapadający w pamięć, niepokojący, radykalny – w ten sposób jury głównego konkursu ostatniej edycji Nowych Horyzontów we Wrocławiu uzasadniło przyznanie "Białemu cieniowi" głównej nagrody. Do tej listy epitetów dodałbym chętnie jeszcze jeden: sprytny. Z jednej strony mamy bowiem głos w ważnej sprawie, fotogeniczną, pomimo całego turpizmu, historię obowiązującego w Tanzanii niepisanego edyktu o pierworodnym grzechu mieszkających tam albinosów, których trzeba unicestwić, ale temat swoistego polowania na albinosów został przepuszczony przez Deshego przez filtr artystowskiego gestu filmowego dekadenta. Jednym słowem, gazetowe hasło z tabloidu zastąpione zostało awangardowym płótnem z modnej londyńskiej galerii. Celowo niezsynchronizowane kadry, oboczności stylistyczne (realizm kontra manieryzm) budują wrażenie filmu zrealizowanego pod wpływem środków halucynogennych." (Łukasz Maciejewski, m.dziennik.pl)

"Reżyser z pasją zajmuje się przepisywaniem klaustrofobicznej atmosfery na język kina. Kamera trzęsie się i kadruje ciasno, w dużych zbliżeniach, często w niedoświetlonych wnętrzach. Duszno i ciemno przestaje być jedynie w sekwencjach względnej beztroski Aliasa - kiedy bawi się ze swoim kolegą albo dokonuje jakiegoś znaleziska na wysypisku. Obraz nabiera wówczas oddechu, światła, a kolory oddalają się od realistycznej palety. W "Białym cieniu" fabuła pełni w zasadzie drugorzędną rolę, na pierwszym planie jest próba zapośredniczenia pewnego wrażenia. Monologi bohaterów, często płynące z offu, niezsynchronizowane z tym, co oglądamy, unoszą się jakby w powietrzu, "ponad" akcją. Pełnią one funkcję niemalże muzyczną, przeplatane są zresztą eterycznymi, transowymi plamami dźwiękowymi. Ten akcent położony na impresyjność odbija się nieco na przejrzystości filmu. Ale tak czy inaczej Deshemu udaje się pokazać od nieco innej strony - zdawałoby się, do cna wyczerpany - temat afrykańskiej mizerii." (Jakub Popielecki, filmweb.pl)

"Wielu filmowców z pewnością oburzyłoby się na sposób poprowadzenia sceny, w której zamordowany zostaje ojciec głównego bohatera , bo "za ciemno", "kolory nieładne" i trzęsąca się kamera rodem z Blair Witch Project. Jednak w tej scenie mogłyby być nawet pomylone kierunki i przekroczona oś, a i tak najważniejsza pozostałaby przekonująco oddana atmosfera duchoty, osaczenia i nieuchronnego zła czającego się pod osłoną nocy. To jednak nie oznacza, że reżyser zaniedbał warsztat filmowy. W innej, tak samo dynamicznej, scenie pościgu Noaz Deshe udowadnia, że równie swobodnie czuje się używając klasycznych środków filmowych. Jest reżyserem, który zna swoje rzemiosło i nie boi się świadomie rezygnować ze standardowych rozwiązań." (Gabriela Łazarkiewicz, bad-taste.pl)

"Największy atutem "Białego cienia" jest realizm. Deshe swój film nakręcił z naturszczykami, co zajęło mu siedem miesięcy i dało niezwykłe efekty. Wykrzesał z nich jednak tak nieprawdopodobne pokłady ekspresji, naturalności i żywiołowości, że chwilami, zwłaszcza w końcowych scenach samosądu, ogląda się jego film bardziej jak porażający dokument, niż fabułę, z samej swojej istoty dążącą przecież do uproszczeń i morałów. Obraz izraelskiego filmowca pozostaje jednak otwarty: nie opowiada o polowaniach na albinosów czy zacofaniu Afryki. Są to raczej preteksty do snucia opowieści o odmienności i współcierpieniu. Poszukiwanie swojego miejsca przez Aliasa nie ma jednak wymiaru romantycznego - to bardziej dzika walka o przetrwanie, niż próba znalezienia zrozumienia. To nie afrykańska przygoda, ale nieustanna próba uniknięcia rzezi. Deshe towarzyszy swojemu bohaterowi jakby mimochodem, bardziej go podglądając, niż filmując, co owocuje duszną atmosferą." (Bartosz Sadulski, film.onet.pl)

"Raz "Biały Cień" przypomina niskobudżetowe kino grozy, innym razem przeistacza się w paradokument, by znienacka przybrać formę impresjonistycznego, poetyckiego eksperymentu. Dość trudno się odnaleźć w poćwiartowanej chronologii filmu i przyzwyczaić do ciągle zmieniających się struktur oglądanego obrazu, w czym na pewno tkwi trudność w emocjonalnym odniesieniu się do smutnych losów chłopca-albinosa. Noaz Deshe jednak na pewno stworzył intrygującą, osobliwą wizję okrutnego, brutalnego świata, przypominającego koszmar śniony na jawie." (Katarzyna Wolanin, wolanin.wordpress.com)

"Noaz Deshe nie boi się ostrych cięć, rozmycia chronologii, specyficznej pracy kamery, która raz z dokumentalną rzetelnością ukazuje okrucieństwo, innym razem odsłania subiektywne obrazy podświadomości chłopca. Dzięki temu przedstawieniu po raz kolejny przekonujemy się, że zachodni świat niewiele wie o Afryce, a pojawiający się w filmie wizerunek Baracka Obamy tylko to potwierdza." (Marta Rosół, Gazeta festiwalowa "Na horyzoncie")

"(...) udało mi się trafić w film, który nie dość, że zwyciężył Konkurs Nowe Horyzonty, to na dodatek spotkał się z równie entuzjastycznymi reakcjami widzów. Trudno się dziwić, bo z jednej strony jest to film ważny, opowiadający pewną konkretną, zanurzoną w rzeczywistości historię, ale posługuje się w tym celu, zgodnie z nowohoryzontowym paradygmatem, językiem obrazów. Całość jest przestawiona z punktu widzenia głównego bohatera imieniem Alias, który żyje w ciągłym strachu - jako albinos jest on łakomym kąskiem dla handlarzy ludzkimi organami, którzy części ciała takich jak on odsprzedają lokalnym szamanom, wierzącym w ich magiczne działanie. Pojawiające się na ekranie obrazy to w równym stopniu zapis wydarzeń składających się na akcję filmu, co odzwierciedlenie stanu emocjonalnego postaci (stąd np. ujęcia unoszącej się wśród chmur sylwetki) - co ciekawe, wcale nie dominują w nim depresyjne nuty. Dzięki temu Alias nie jest przedstawiony jako ofiara, a jako normalny nastolatek, pragnący wolności, przygód i przyjaźni. Tym większe wrażenie robią wyjątkowo drastyczne sceny przemocy, które dyktują rytm filmu i kontrastują z rozmarzonymi zdjęciami czy sielskimi afrykańskimi krajobrazami." (Marcin Sarna, cwierckadru.pl)

« starsza nowsza » lista
Varia
Klub Krytyków Forum NHCiekawostki z przestrzeni NHXX Konkurs o Nagrodę im. Krzysztofa Mętraka
do góry
pełna wersja strony