Kuba Armata: Łatwiej opisać kogoś, mówiąc o jego słabościach?
Julia Kowalski: - Przez to ludzie stają się bardziej prawdziwi i wzruszający. Nikt nie jest doskonały. Wolę pokazać bohaterów, którzy nie są pozbawieni słabości, ale przez to są piękni. Na co dzień łatwiej mi się z nimi utożsamić.
"Znam kogoś, kto cię szuka" to film o emocjach?
- Takie było moje pierwsze założenie. Chciałam zrobić film, który nie jest emocjonalny, ale mówi o emocjach. Także o tych trudnych i wstydliwych. One siedzą w każdym z nas. Również we mnie.
W filmie dużo jest Ciebie?
- Jest inspirowany moim życiem, choć nie jest to autobiografia. Jak główna bohaterka byłam zbuntowana. Mój ojciec zatrudniał polskich robotników na budowie we Francji. Zrealizowałam wcześniej dokument o polskim robotniku, który pracuje w Austrii u znanego artysty Erwina Wurma. To inna historia, choć miała wpływ na kształt tego scenariusza.
Obok reżyserii napisałaś też scenariusz i zrobiłaś pełną dokumentację. Sporo jak na debiut.
- Muszę przyznać, że zarówno pisanie, jak i reżyseria całkowicie mnie pochłonęły. Pierwsze jest pasją. To coś, co robię codziennie. Z reżyserią jest inaczej. Dawno nie miałam kontaktu z dużą ekipą, bo realizując dokument, najczęściej byłam tylko z dźwiękowcem. Bałam się, jak będzie, gdy wszyscy wejdziemy na plan.
I jak było?
- Byli znakomici, prawdziwy dream team. Zarówno z francuskiej, jak i polskiej strony. Mogę im dzisiaj pięknie podziękować. Już wiem, że to kilka osób, z którymi będę pracowała przez całe życie. Nawet jeżeli będą mieli inne zobowiązania, ja poczekam. Współpracowałam zarówno z doświadczonymi aktorami, jak i nowicjuszami. Ciekawe było, że do każdego musiałam się dopasować. Z Liv Henneguier, ekranową Rose, rozmawiałam o wszystkim. Inaczej z Yoanem Zimmerem (Romanem - przyp. red.), który sam chciał wszystko rozpracować. Najwięcej czasu poświęciłam Andrzejowi Chyrze. To wspaniały, wszechstronny aktor.
Na planie lubisz rządzić czy słuchasz podpowiedzi?
- Na planie to ja rządzę, może nawet za bardzo, choć staram się nad tym pracować. Kiedy przed zdjęciami mam wszystko rozplanowane i jestem dobrze przygotowana, mogę sobie pozwolić potem na trochę luzu. I otworzyć się na to, co będzie.
Rozmawiał Kuba Armata