Jak mówił George Bernard Shaw: "Niektórzy ludzie postrzegają rzeczy w ich naturalnym stanie i zadają sobie pytanie - dlaczego? Ja marzę o rzeczach, których nigdy nie było, i mówię sobie - dlaczego nie?". Peter Strickland by się z nim zgodził
Marta Bałaga
Mimo że na swoim koncie ma zaledwie trzy pełnometrażowe filmy, Strickland opowiadał już o zemście w Transylwanii, filmował Björk i zmusił Toby'ego Jonesa do zadźgania tasakiem kapusty. Teraz zgłębia lesbijskie związki sadomasochistyczne i... lepidopterologię.
- Zawsze starałem się postrzegać to, co robię, jako kolaż - mówi Peter Strickland, który przyjechał do Wrocławia, żeby zaprezentować swój najnowszy film "Duke of Burgundy. Reguły pożądania". - W innych dziedzinach sztuki, w malarstwie czy muzyce, od zawsze wykorzystuje się istniejące wcześniej obrazy, by stworzyć nowe znaczenia i ukazać je w zupełnie innym kontekście. Jeśli tak na to spojrzeć, moja twórczość jest w gruncie rzeczy dość zachowawcza.
Trudno się z tym zgodzić. Każdy jego film jest zupełnie nieprzewidywalny. W debiutanckiej "Katalin Vardze", którą nakręcił za pieniądze otrzymane w spadku, nawiązał do rape and revenge, jednego z nurtów kina eksploatacji. W "Berberian Sound Studio" złożył hołd włoskim horrorom giallo. W "Duke of Burgundy. Reguły pożądania", prezentowanym w sekcji Nowe Horyzonty Języka Filmowego, Strickland ponownie bawi się gatunkami; tym razem nawiązując do kina erotycznego lat 70.
Choć pojawia się w nim legendarna aktorka kina soft porno Monica Swinn, to jednak tylko pretekst, by z opowieści o związku opartym na seksualnej grze i sekretnym życiu motyli stworzyć coś nowego. I bardzo osobistego.
- Filmy z tamtego okresu są zwykle bardzo mizoginistyczne - zaznacza brytyjski reżyser. - Reżyserzy przywłaszczali sobie lesbijską erotykę i dopasowywali ją do potrzeb męskiego widza. Jednocześnie jednak powstawało wtedy wiele ciekawych rzeczy. Wystarczy przypomnieć Jessa Franco, Alaina Robbe-Grilleta, Waleriana Borowczyka. Jeśli pracujesz w obrębie gatunku, nie możesz wiernie trzymać się rządzących nim reguł, wtedy robi się nudno. Gatunek filmowy to tylko punkt wyjścia - mówi.
Jedno jest pewne. W tym świecie fetyszystycznych przyjemności pachnących naftaliną Christian Grey najpierw zostałby wyśmiany, a potem zamknięty w komórce.
Dziś o godz. 12.45 w Kinie Nowe Horyzonty odbędzie się ostatni pokaz filmu "Duke of Burgundy. Reguły pożądania".