W dwusetną rocznicę urodzin autora teorii ewolucji gatunków, Karola Darwina francuski dokumentalista, z wykształcenia filozof - Nicolas Philibert nakręcił film o Nénette, czterdziestoletniej orangutanicy z najstarszego paryskiego zoo Ménagerie du Jardin des Plantes, położonego malowniczo w ogrodzie botanicznym. Nénette (2009), rewelacja tegorocznego Berlinale, właśnie wchodzi na ekrany francuskich kin. Philibert na przekór słynnej szkole dokumentu cinema-verité Jeana Roucha powtarza, że nie trzeba mieszać filmu z rzeczywistością. Swoim nowym „dokumentem” zdaje się odpowiadać na wyjątkowo aktualne dzisiaj, Bergerowskie pytanie: po cóż patrzeć na zwierzęta? (John Berger: O patrzeniu, Warszawa 1999). Znając twórczość Philiberta, możemy spodziewać się pogłębionej refleksji, być może nawet spełniającej podnoszony coraz częściej postulat, który zamiast myślenia o zwierzętach – obiektach obserwacji, szuka sposobu na to, jak myśleć wraz z nimi. Podobną, choć literacką próbę podjął Franz Kafka w swoim Sprawozdaniu dla Akademii (1917).
Philiberta znamy z dokumentu o wiejskiej szkole Być i mieć (2002), pokazywanego podczas 3. NH. Film, laureat Europejskiej Nagrody Filmowej dla najlepszego dokumentu, okazał się przebojem kinowym nie tylko we Francji, ale i w Polsce (dystrybucja Gutek Film). Pierwszym długim metrażem Philiberta było Miasto Luwr (1990, Prix Europa) o kulisach wielkiego muzeum. W 1992 roku nakręcił również nagradzaną Krainę głuchych, pokazującą głuchotę jako rodzaj nie tyle kalectwa, co odmiennej kultury. Kolejnym głośnym filmem Philiberta była Najmniejsza z rzeczy (1996) o pacjentach kliniki psychiatrycznej La Borde, wystawiających Operetkę Witolda Gombrowicza. Reżyser będzie gościem majowego festiwalu Planete Doc Review.
Kolejnym mocnym akcentem wiosennego repertuaru francuskich kin jest zaangażowany społecznie, chwalony przez krytyków debiut reżyserski popularnego aktora Pascala Elbé - Tête de Turc (Turk’s Head, 2009) z Roschdy Zemem, debiutującym na ekranie Samirem Makhloufem oraz z divą izraelskiego kina Ronit Elkabetz.
Reżyser Elbé zagrał też w filmie jedną z głównych ról oraz zainspirowany prawdziwą historią, wypadkiem z ulic Marsylii napisał scenariusz. W swoim thrillerze opowiada o nastolatku, który z grupą przyjaciół podpala samochód z pasażerem w środku, a następnie ratuje mężczyznę przed śmiercią w płomieniach. Wzorując się na swoich mistrzach: Robercie Altmanie, Paulu Haggisie, a szczególnie Alejandro Gonzalezie Iñarritu, Elbé próbuje wejść pod podszewkę policyjnych raportów, badań socjologów, czy psychologów, dotrzeć do sedna rozdzierającego dylematu, który każe młodym ludziom z zaniedbanych przedmieść dopuszczać się bezsensownych aktów przemocy.
Oprócz mocnych męskich ról uwagę zwraca jak zwykle elektryzująca Ronit Elkabetz, grająca matkę nastolatka. Ostatnio oglądaliśmy ją na polskich ekranach w debiucie reżyserskim izraelskiego scenarzysty Erana Kolirina Przyjeżdża orkiestra (2007). Za rolę Diny, właścicielki baru na opustoszałym osiedlu gdzieś na pustyni Negev otrzymała nagrodę Izraelskiej Akademii Filmowej. To już trzecie tego rodzaju wyróżnienie w jej aktorskiej karierze (pierwsze za rolę w Sh'Chur Shmuela Hasfari, 1994; drugie – w świetnym Hatuna Meuheret Dovera Koshashvili'ego, 2001, pokazywanym w polskiej telewizji pod tytułem Stary kawaler, gdzie zagrała u boku Liora Ashkenaziego, żyjącą z nim na kocią łapę rozwódkę, wychowującą samotnie dziecko). Jej bohaterki to zwykle silne, niepokorne kobiety, stojące pomiędzy tradycją a współczesnością, często przez swoje wybory wykluczone ze społeczności, żyjące na marginesie.
Ronit Elkabetz nie skończyła żadnej aktorskiej szkoły, najpierw była modelką, potem wyjechała do Paryża i aktorstwa uczyła się praktykując w teatralnej trupie Théâtre du Soleil. Gra w filmach francuskich i izraelskich jej jednak nie wystarczała. Razem z bratem Shlomim napisała scenariusze i wyreżyserowała dwa filmy: autobiograficzny debiut Ve lakachta lecha isha (Wziąć sobie żonę, 2004; oglądaliśmy go podczas 5. NH), historię ich własnej rodziny, która w latach 70. wyemigrowała z Maroka do Izraela, rodziców, którzy toczyli ze sobą wieczną wojnę w świecie zdominowanym przez patriarchalną obyczajowość oraz jego kontynuację - Shiva (Siedem dni, 2008), w której rodzina marokańskich emigrantów spędza ze sobą czas tradycyjnej siedmiodniowej żałoby.