W nowym numerze Dwutygodnika (30/2010) Bartosz Żurawiecki niczym Laura Mulvey, bohaterka retropspektywy 10. NH, pochyla się nad kinem hollywodzkim, odsłaniając mechanizmy kształtowania mitu Audrey Hepburn. Polecamy!
"(...) ponowna "lektura" filmów z udziałem Audrey Hepburn układa się w zupełnie inną, znacznie bardziej złowieszczą opowieść. Opowieść pokrewną książkom… Markiza de Sade. Audrey jest bowiem Justyną - niewinnym, nieświadomym zagrożeń dziewczęciem, które pada ofiarą najstraszniejszych perwersji i sadystycznych skłonności starszych panów. Perfidia Hollywoodu polega na tym, że ubiera owe przerażające historie (przeważnie wymyślane i realizowane właśnie przez starszych panów) w szatę lekkich, beztroskich komedii, których młodociane bohaterki same się pchają w objęcia podtatusiałych facetów. Fantazmat seksu z własną córką zmienia się więc na ekranie w bajkę o "wiecznej Lolicie" - tyleż dziewiczej, co niepohamowanej w swych gerontofilskich upodobaniach".