Wczoraj wszyscy pisali o nowym konkursowym filmie Mike'a Leigh, kameralnym dramacie Another Year, że ma spore szanse, żeby znaleźć się w gronie laureatów. Tak, podsumowuje Roman Gutek, Leigh osiągnął mistrzostwo, w połączeniu z doskonałą pracą aktorów podoba się, ale niczym nie zaskakuje. Podobnie jak Bernard Tavernier. Jego klasycznej La Princesse de Montpensier nie można odmówić sprawności. A jednak... By uciec od tej przewidywalności w mistrzostwie, warto obejrzeć coś spoza głównych ścieżek.
W sekcji Directors' Fortnight pojawił się film, którego nie dało się nie zauważyć, jak twierdzi dyrektor NH: rzecz unikalna - Le quattro volte w reżyserii Włocha Michelangelo Frammartino. Reżyser (1968) jest z wykształcenia architektem, robi filmy od początku lat 90., realizuje też instalacje wideo (Tracce, Presenze S-Connesse, La casa delle belle addormentante, Film). Jego pełnometrażowy debiut Il dono (Prezent, 2003) zdobył kilka nagród, m.in. specjalne wyróżnienie na Warszawskim Festiwalu Filmowym w 2004 roku.
W swoim drugim filmie, który zgromadził w Cannes pełną salę widzów, Le quattro volte Frammartino wraca do rodzinnej Kalabrii, charakteryzującego się surowym pięknem, górzystego regionu na południu Włoch. Oszczędnym stylem zbliża się do Depardona, czy Bressona, do argentyńskiego poetyckiego naturalizmu. Akcję filmu umieszcza w małej kalabryjskiej wiosce i na okolicznych górskich pastwiskach. Wydaje się, że głównym bohaterem jest tu stary, schorowany pasterz kóz, który leczy się kurzem zebranym z kościelnej podłogi, wypija go z codzienną porcją wody. Ale "demokratyczny", pozbawiony dialogu film Frammartino, chcąc odejść od antropocentrycznej wizji kina, bohaterem czyni raczej duszę, która przemieszcza się w czasie, mości w różnych istotach, roślinach czy przedmiotach, nie zważając na ich gatunkową przynależność. Akcja Le quattro volte rozwija się zgodnie z kalendarzem natury, wciąga widzów w krąg zmian, obrzędów, regulowanych odwiecznym cyklem. Pokazuje, że są jeszcze miejsca na ziemi, gdzie czas nie zwariował, pozwala się zatrzymać.
Drugą ucieczką okazał się film Brytyjki Sophie Fiennes Over Your Cities Grass Will Grow, poświęcony szalonemu pomysłowi na dzieło totalne jednego z najważniejszych, a jednocześnie najbardziej kontrowersyjnych współczesnych artystów, Niemca Anselma Kiefera. Film jest wynikiem spotkania dwóch silnych osobowości twórczych. Sophie Fiennes (z rodziny tych Fiennesów), współpracowniczka Petera Greenawaya (1987 - 1992) oraz choreografa Michaela Clarka (1993 - 1995) realizuje filmy autorskie od 1998 roku. Znamy ją przede wszystkim jako reżyserkę Z-boczonej historii kina (2006), film był wynikiem współpracy ze Slavojem Žižkiem, słoweńskim socjologiem, filozofem, psychoanalitykiem, krytykiem kultury. Właśnie pracują nad kolejnym odcinkiem serii, tym razem poświęconym ideologiom.
Bohater jej nowego filmu, prezentowanego w Cannes w ramach pokazów specjalnych, Anselm Kiefer, uczeń Josepha Beuysa, w swoich pracach łączy sztukę z polityką, krytycznie patrzy na historię Niemiec, wywołuje niemieckie duchy, tworząc monumentalne, mroczne obrazy o bogatej, reliefowej strukturze, do powierzchni, którą często są zamalowywane fotografie, dołącza ołów, szkło, drewno i fragmenty roślin. Jest także autorem rzeźb z ołowiu, akwarel, drzeworytów.
Od 2000 roku w swojej 35-hektarowej posiadłości niedaleko Barjac w Sewennach na południu Francji, realizował wielki przestrzenny projekt, w poprzemysłowy zrujnowany krajobraz wplótł własne rojenia. Przerobił istniejące budynki dawnej przędzalni La Ribaute, zbudował nowe pawilony, piwnice, wieże i cieplarnie, przeznaczone do hodowli najróżniejszych egzotycznych roślin, wykorzystywanych później w pracach. Artysta skonstruował też podziemny tunel, prowadzący do siedmiu pomieszczeń (odpowiednika siedmiu pałaców niebieskich, przez które przechodzi dusza po śmierci, opisanych w tekstach kastylijskiego kabalisty z XIII wieku). Stworzył przyczółek sztuki, miejsce wzięte przez nią w posiadanie, objęte jej niepokojącym nawiasem. Film pokazuje przejmujący efekt pracy Kiefera, ale też skupia się na samym procesie twórczym, któremu w jego przypadku daleko od samotniczego zmagania się demiurga z mistyczną materią. Budowa wyimaginowanych światów wymaga bowiem całkiem realnych narzędzi - ekipy ludzi, sprzętu takiego jak koparki czy dźwigi. Kamera Sophie Fiennes towarzyszy artyście i jego dziełu do momentu, w którym Kiefer opuszcza La Ribaute dla Paryża, w którym teraz mieszka i tworzy.
ps. aneks do poprzedniej relacji: z Mundruczó jeszcze chwilę poczekajmy, muszę o nim pomyśleć - stwierdził Roman Gutek - to kompletnie inny film od tych wcześniejszych, które znamy (Joanna, Delta).
(notowała Agnieszka Szeffel)
Media o filmach Mike'a Leigh i Woody'ego Allena