"Już dużo wcześniej podobały mi się obrazy Stasysa, miały taką "narracyjną" plastykę. Chciałem z nim współpracować tylko, że Stasys odmawiał, bojąc się, że w filmie ja zniszczę mu tę plastykę. I chyba miał trochę racji. Mimo wszystko był jednak ciekaw jak będą wyglądały jego rysunki w filmie. I to przeważyło. Pewnego razu byłem u niego w pracowni i pożyczyłem trochę książek oraz rysunków. Jak już je opracowałem, to przyszedłem znów do niego, żeby pomógł mi dopracować fazy przejściowe, itd. On zaś na to "Daj mi spokój, jadę teraz do Japonii i nie mam czasu, poza tym to co chcesz żebym ci dorysował robiłem przed dwudziestoma laty I już tak nie potrafię rysować", a produkcja już była wtedy rozpoczęta. Całe szczęście, miałem kolegę malarza, dobrego kopistę i zaczęliśmy te rysunki Stasysa podrabiać. Także zasadniczo Stasys niewiele pomógł mi przy produkcji, zrobił rysunek, czy dwa, których nawet chyba nie umieściłem w filmie. Zostałem sam z tym materiałem. Budżet z każdym dniem topniał, nikt nie mógł filmu dofinansować, inflacja rosła, dużo z tego co wymyśliłem musiałem wyrzucić, no i improwizować".
Rozmowa stopklatki z Danielem Szczechurą