"(...) wszyscy nagle jesteśmy teleportowani w przestrzeń samokształcenia, doskonalenia swoich umiejętności interpretowania obrazów filmowych, kursu obsługi językowego instrumentarium wzajemnego porozumienia, nierzadko twórczego konfliktu. A wszystko to odbywa się niczym w greckiej akademii, z tym że nikt nie obsadza się w roli Sokratesa. Nie ma też pychy gwiazd i gwiazdeczek, które odbijają swoje dłonie w betonie w nadmorskich kurortach. To nie widzialność, ale właśnie zmyślność jest podstawową cnotą w tej Gutkowej utopii. Trudno jest bowiem nie czuć żalu, kiedy festiwal się kończy i każdy wraca do swojego koryta".