Kaja Klimek: Mam włosy i nie zawaham się ich użyć! Rzecz o fryzurach Nicolasa Cage'a

Nicolas Cage

Zmierzwiona, nastroszona, natapirowana grzyweczka przysłaniająca syndromy łysienia. Artystyczny nieład w stylu out-of-bed. Krótkie barankowe loczki. Długie barankowe loczki. Elvisowy "kaczy kuperek". Półdługie pozlepiane strąki. Z przodu krótko, z tyłu długo. Grzybek na zaczeskę. Grzeczny przedziałek. Niesforne pióra. Rozjaśnione aż do granicy spalenia. Mokra włoszka. Kruczoczarne i kędzierzawe. Jeżyk z zakolami… Na głowie Nicolasa Cage'a widzieliśmy już chyba każdą fryzurę. Francois Rabelais swą pochwałę życia w dziele Gargantua i Pantagruel opatrzył mottem: "To z brzucha bierze się ducha". Nicolas Cage w poszukiwaniu chi postaci nie stamtąd czerpie natchnienie. Jego modelem zdaje się być postać biblijnego Samsona, którego siła i moc siedzibę miały we włosach. One też są domem aktorstwa Nicolasa Cage'a. We włosach kryje się odpowiedź. Tam jej szukajcie, tam ją znajdziecie.

Na każdą pogodę

Anthony Lane w recenzji Ściganego (1993) na łamach New Yorkera pisał niegdyś o kalejdoskopie fryzur Harrisona Forda. W Gwiezdnych wojnach trwa międzygalaktyczny konflikt, ale Han Solo może mieć modną post-beatlesowską fryzurę. W Uznanym za niewinnego Ford decyduje się na odważne krótkie cięcie, a w samym Ściganym - na dłuższe pukle i apostolską brodę, nadające postaci Richarda Kimble aurę zaiste kapłańską. Nicolasa Cage'a wiele różni od Forda, lecz niewątpliwie łączy ich to, że obydwaj, jeśli tylko zastosować odpowiednie uczesanie, będą w stanie zagrać każdą postać, jednocześnie przy tym pozostając sobą. Harrison Ford zawsze pozostanie Harrisonem Fordem. Nicolas Cage zawsze pozostanie Nicolasem Cagem. Cytując reklamę lakieru do włosów: w każdych warunkach, na każdą pogodę - fryzura zawsze doskonała.

Znam opinie, że Nicolas Cage w każdym filmie wygląda tak samo i trudno od siebie odróżnić grane przez niego postaci. Fakt, że czasem trudno odróżnić od siebie również same filmy. Lecz niewątpliwie, biorąc pod uwagę jego całą karierę należałoby mimo wszystko przeprowadzić tu pewien podział. W sumie 66 tytułów miało, ma lub będzie miało go na swojej liście płac. W każdym z nich Nicolas Cage zawsze pozostaje sobą. Mimo to filmy, w których gra można przy pewnym uproszczeniu przyporządkować do dwóch kategorii: nieliczne dobre, w których stworzył wyjątkowe, godne (nominacji do) Oskara role, oraz filmy złe, a raczej świadome tego, że są złe, bycie złym filmem wpisujące w swoją konstytucję. Role w tych drugich nie bardzo różnią się między sobą. Postać Cage'a zwykle wciągana jest w wir zdarzeń jako ostatni sprawiedliwy, na którego lekko przygarbionych od tego wiecznego ciężaru barkach, spoczywają losy ukochanej/rodziny/kraju/świata - wybierz jedną lub wszystkie odpowiedzi.

Owym podziałem rządzi również zasada rodem z salonu fryzjerskiego. W filmach uznawanych za dobre fryzura Cage'a jest zazwyczaj stonowana. Siadając na fotelu charakteryzatora, nie pozwala on sobie na chwileczkę zapomnienia, lecz wybiera bezpieczne, klasyczne uczesania. Nie wstydzi się i pokazuje swoje odwieczne zakola (Zostawić Las Vegas), podąża za obowiązującą w latach 80. modą i wybiera stylizację na modłę Jasona Donovana (The Vampire's Kiss), czy ironizując z samego siebie i łączy jedno z drugim (Zły porucznik). Wyjątkiem jest tu jedynie rola Charliego Kaufmana, gdzie na głowie Nicolasa pojawiają się niepokojące drobne loczki. To jednak nie wybór aktora, lecz wygląd granego przez niego scenarzysty wymusza zabieg trwałej ondulacji.

Kiedy jednak bierzemy na warsztat role Nicolasa w popcorn movies, które przyszły na świat po to, aby kochać i rozpieszczać widza, aby w bardziej lub mniej udany sposób dać mu czystą rozrywkę - wybuchy, pościgi, sceny walk i zwycięstwo dobra nad złem, sytuacja na głowie Cage'a rysuje się z goła inaczej. On sam mówi, że uwielbia charakteryzację, lubi szkła kontaktowe (Uczeń Czarnoksiężnika), doklejane wąsy (Kick-Ass, rólka w Grindhouse: Planet Terror), a przede wszystkim uwielbia peruki, uwielbia kolorowy zawrót… na głowie. To pozwala myśleć, że już na poziomie scenariusza wystosowuje uwagi dotyczące wyglądu postaci. Bo jako niemal Musilowski "człowiek bez właściwości" w oparciu o charakteryzację konstruuje swoich bohaterów. I tak, jak pisał niedawno Roger Ebert przy okazji Drive Angry 3D - jeśli w filmach dobrych gra dobrze, to w filmach złych - staje się niezastąpiony. Grając na podobnej nucie - strapione spojrzenie plus wybuchy wściekłości (nazywane syndromem "Nicolas Cage is losing his shit", pardon le mot) wlewa swoje aktorstwo w formę, której bezwzględnie najistotniejszą częścią staje się fryzura.

Fryzura mówi sama za siebie

Na potwierdzenie owej tezy rozważmy kilka przypadków: klasyczna sensacja z lat 90., rozczarowująca adaptacja komiksu i egzystencjalny dramat w azjatyckim otoczeniu. Różnorodnie, lecz postacie kreowane przez Cage'a łączy daleka od klasycznej, mocno wystylizowana fryzura. To co je łączy, podsumowują również słowa Johnny'ego Blaze'a z Ghost Ridera, które definiować by mogły nie tylko postaci, ale ścieżki kariery samego Nicolasa Cage'a: Czekam na znak, że mogę to, co negatywne przekuć w coś pozytywnego. Że ja też zasługuję na drugą szansę.

Niech przemówią same fryzury.

Con Air (1997)

Cameron Poe: Z przodu krótko, z tyłu długo, brązowawe fale, zakola.

Spędziłam 8 lat w więzieniu, są już lata 90., a ja rosłam jak popadło. Mój nosiciel w czasie odsiadki postawił raczej na rzeźbę niż higienę. Hummingbird i Baby-O (odpowiednio - żona i córeczka) i tak mnie w tym stanie nie widzą, więc nie mam dla kogo dobrze wyglądać. Ale już niedługo. Tymczasem w scenach na pustyni doskonale powiewam, świetnie prezentuję się również na tle wybuchów. Pierwsze co zrobię po wyjściu z samolotu (zaraz po tym, jak już zniszczymy z Cameronem połowę Las Vegas - nomen omen?) to oddam się w ręce fryzjera, który mnie i Poemu przywróci ten porządnicki look, jaki być może pamiętacie z pierwszych scen filmu. Wtedy wszystko się dobrze skończy. Uwierzcie na słowo, bo na ekranie mnie już nie zobaczycie.

 

Ghost Rider (2007)

Johnny Blaze: Czarne, krótkie włosy, zamaskowane zakola, potargana grzywka w stylu out-of-bed.

To wszystko przez młodszą wersję Johnny'ego Blaze'a (Matt Long)! Kiedy Nicolas przejął postać stając się dorosłym Ghost Riderem nie miał już wyjścia - jeśli chciał pozostać wiecznym chłopcem, który zamiast drinków wsypuje w siebie skitllesy (bo po alkoholu ma złe sny) musiał doczepić to i owo od frontu, konstruując zmierzwioną grzywkę, nadającą mu ów młodzieńczy wdzięk. Jednak cieszę się, że w niektórych scenach znikam, a na moje miejsce pojawia się gładka, kształtna płonąca czaszka. Wiem, że wtedy wyglądam najbardziej OK. - nastolatka ocalona przez Ghost Ridera, opisując płonącą czaszkę swego wybawiciela, to potwierdza: It was an edgy look but he totally pull it off - Wyglądał dosyć edgy (ostro, niepokojąco), ale totalnie mu to wyszło.

Bangkok Dangerous (2008)

Joe : Kruczoczarne, mocno zagęszczone włosy, zaczesane do tyłu.

Jadę, gdzie każą, robię, co każą. Nie mam na co narzekać, to stała praca, a pieniądze są dobre. Ale to nie dla każdego. Po pierwsze, skoro już udzielono mi głosu, powiem, że jako fryzura Nicolasa Cage'a nie mogę się nie zgodzić ze słowami Joe, na którego głowie gram. Taka jest też praca aktorskiej fryzury. Tu wyglądam bardzo, bardzo nienaturalnie. Zresztą sam Joe też nie wygląda ani nie zachowuje się naturalnie, więc to, jak mnie układa, łączy się z zachowaniem i mimiką w jedną spójną całość. Joe jest płatnym zabójcą, musi być mroczny. Poza tym jesteśmy w Azji, to tajlandzka robota, więc włoso-kolorystycznie należy wtopić się w tło. Ale to, że Nicolas kazał ufarbować mnie na czarno ma też wymiar egzystencjalny. Jego postać zaczynają dręczyć moralne dylematy, dostrzega krew na swych rękach. Nie mogę być zatem świeżym, lekkim blondem, czerń jak na wronim skrzydle lepiej indeksuje sytuację postaci. Dobrze harmonizuje z chmurnym, zaciętym spojrzeniem, a i pięknie odcina się od bieli koszuli w rozjaśniającej mroczny dramatyzm scenie wizyty w domu ukochanej.

Krople krwi we włosach

Fryzury to zatem podstawa orientacji w magicznym świecie Nicolasa Cage'a. Bywa, że to tylko one wskazują, że przechodzimy od jednego filmu, do kolejnego. Z czasem stały się znakiem rozpoznawczym, tak jak są nim pojawiające się w kilku filmach żarciki z nazwiska. Nie bez znaczenia, że zdarzają się one w co gorszych "złych filmach", przyprawiając atrakcje. W naszej mowie dane osobowe Nica brzmiałyby "Mikołaj Klatka". I tę grę słów wysycano chociażby w Polowaniu na czarownice: That girl has been CAGEd! (Ron Perlman: Zamknęli ją w klatce!) czy Ghost Riderze - He's acting like a monkey in a CAGE. (Więzień: On zachowuje się jak małpa w klatce). To zapewne sam Nicolas zaproponował wprowadzenie ich do scenariusza, tak jak sam zapewne wymyśla fryzurę postaci, w którą się wcieli. To, że ma do siebie dystans wiemy już od Wernera Herzoga. Bo przecież: Despite all the rage, he is just Nicolas Cage (rym nie do zachowania: Pomimo całej wściekłości, to nadal po prostu Nicolas Cage). A fryzura, nawet jeśli zbryzgana krwią - zawsze doskonała.

Kaja Klimek, rocznik 84, pochodzi z Tarnowskich Gór. Absolwentka dziennikarstwa i kulturoznawstwa na UJ w Krakowie. W KPSC UJ przygotowuje pracę doktorską na temat teorii i kultury remiksu. Studiuje również kulturę współczesną w Instytucie Kultury UJ. Tłumaczka filmów i książek. Od 2009 roku współorganizuje Festiwal Filmów Dokumentalnych Muzyka i Świat w Krakowie. Interesuje się przede wszystkim kulturą popularną i muzyką. Lubi plastikową biżuterię i serial "Moda na sukces".

Varia
Klub Krytyków Forum NHCiekawostki z przestrzeni NHXX Konkurs o Nagrodę im. Krzysztofa Mętraka
do góry
pełna wersja strony