NOWE HORYZONTY: NOWE FILMY TURECKIE
Współczesne kino tureckie szturmem zdobywa Europę, nadrabiając polityczne nieporozumienia. Złoty Niedźwiedź dla "Miodu" Semiha Kaplanoglu w Berlinie 2010, Grand Prix reżyserskie dla Nuri Bilge Ceylana za "Trzy małpy" w Cannes 2008, retrospektywy na festiwalach w Rotterdamie 2009 czy sezon w Szwajcarii 2008, anglojęzyczne książki Gönül Dönmuz-Colin i Asumana Sumera - a przecież od kilkunastu lat organizowane są także przeglądy w Londynie, Paryżu, Berlinie czy Norymberdze.
Początek "nowego kina tureckiego" ma swoje źródła w debiutach generacji twórców urodzonych około 1960 roku, jakie miały miejsce w latach 90. Przełamały one trwający co najmniej dwie dekady kryzys po upadku złotej ery Yeşilcamu, wytwórni specjalizującej się w wystawnych melodramatach, oraz po wejściu rynku wideo i ataku zachodnich blockbusterów.
Dziś produkuje się rocznie w Turcji ponad 70 filmów, a komercyjne rodzime produkcje okupują pierwsze miejsca w rankingach popularności. Sam kraj przechodzi teraz fascynujące przemiany, rozdarty między prowincjonalnym zacofaniem a kosmopolitycznym Stambułem; między azjatyckimi obyczajami a niepewnymi dążeniami do europeizacji; między zwyczajami mniejszości kurdyjskiej, ludów znad Morza Czarnego czy wciąż obecnymi Grekami i Ormianami a nacjonalistycznym mitem Turka.
To wszystko odbija się w kinie. Pozostają pytania: w jaki sposób, jakie problemy są poruszane, i kto nadaje ton? Przede wszystkim zwraca uwagę poetyckość. Oczywiście to dość mglista kategoria, więc dokładniej: spowolniona narracja; kontemplacja pejzażu i twarzy; kreacyjne światło, dźwięk i montaż; użycie symboli oraz bardzo zredukowanych dialogów. Można to dostrzec w twórczości najczęściej nagradzanych i pokazywanych na Zachodzie reżyserów, takich jak Nuri Bilge Ceylan (rocznik 1959), Reha Erdem (1960) i Semih Kaplanoglu (1963). Pierwszy dał przykład sam finansując swoje filmy; wszystkie mają wybitnie autorski charakter, włączając w to nawet aktorski udział rodziny (ojciec w "Miasteczku" z 1997, żona w "Klimatach" z 2003). Ceylan to mistrz melancholii i minimalizmu, co najpiękniej ujawniło się w słynnym już dziś "Uzaku" z milczącymi bohaterami na tle stambulskich mgieł. Ostatnio silniej zaznaczył się jego temperament fotografa w barwach i kontrastach "Trzech małp" (2008). Drugi twórca debiutował już w roku 1989, jednak po wielu komplikacjach wrócił do kina po upływie dekady tragikomedią "Ile po ile". Renomę autorską Erdema stworzyły "Czasy i wiatry" (2006), "Życie Hayat" (2008) i "Kosmos" (2009), filmy operujące bardzo przemyślanym ruchem kamery, spójnym pejzażem dźwiękowym i wizualnym oraz bohaterami stawiającymi wyzwanie rzeczywistości. Wreszcie trzeci twórca: w "Upadku anioła" z 2005 pokazał to, co stało się jego znakiem rozpoznawczym: pełne milczenia, ale i napięcia relacje między bohaterami, dylematy indywidualności i godności. Jednak talent Kaplanoglu w pełni rozkwitł w jego na poły autobiograficznej Trylogii Yusufa, ukazującej przemianę małego wrażliwego chłopca ("Miód" z 2010), w nieco zagubionego nastolatka ("Mleko" z 2008), a w końcu w wyobcowanego, zgorzkniałego poetę ("Jajko").
Zarówno Trylogia Yusufa, jak i niektóre dzieła Ceylana i Erdema współtworzą swoisty turecki minimalizm. Styl ten objawia się, oprócz spowolnienia tempa, ograniczenia montażu, a nawet ruchów kamery, przede wszystkim w dialogach i ekspresji aktorskiej. Tureccy krytycy często interpretują to jako oznakę opresji i tłumienia - czy to kobiet lub dzieci w patriarchalnej strukturze; czy mniejszości w nacjonalistycznym duchu; czy niedostosowanych i wrażliwych w bezwzględnym Stambule.
Największym reżyserem w tym nurcie jest bez wątpienia bohater retrospektywy na tegorocznej NH, czyli Zeki Demirkubuz (rocznik 1964), inspirujący się Dostojewskim, Camusem i Beckettem. Jego filmy czerpią też obficie z tradycji melodramatu i noir, co widać zwłaszcza w nietypowym trójkącie i mrocznych scenach w lobby podupadłych hoteli w "Niewinności" (1997). Jego minimalizm objawia się ograniczeniem kadru i przestrzeni, ruchu i akcji. Debiut "Blok C" (1994) stawiał pytania o tożsamość nowej klasy średniej; "Fatum" (2001) stanowi może najlepszą w historii adaptację "Obcego" Camusa; w pełnej rezygnacji "Poczekalni" (2004) pojawia się w roli głównej sam Demirkubuz, zaś "Zazdrość" (2009) jest zaskakującą i udaną próbą kina historycznego o walce konwenansu ze zmysłami w latach 30.
Są jednak minimalizmy bardziej radykalne, takie jak ciche dramaty samotności i niespełnionej miłości Uygara Asana ("Muszla", 2007 i "Węzeł", 2005) oraz posępne opowieści Tayfuna Pirselimoglu o pogrążaniu się w zbrodni ("Riza", 2007, "Mgiełka" 2009).
Autorskie kino tureckie nie stroni także od eksperymentu. Ümit Ünal (ur. 1965) założył chyba sobie, że nakręci film w każdym możliwym gatunku: "9" (2003) to miejska tragikomedia, "Stambulskie opowieści" (2005) są kinem nowelowym, "Posłaniec" (2007) to familijna bajka, "Bez cienia" (2009) to historyczny melodramat, a "Bez głosu" (2010) - współczesny horror. W tym kontekście wyróżnia się "Ara" (2007), odważnie zmontowana z czasowymi przeskokami i ograniczona do jednego mieszkania mozaika losów zliberalizowanych stambulczyków.
"Salto w trumnie" (1996) Dervişa Zaima (rocznik 1964) zyskało sławę offowego debiutu z nieprofesjonalnymi aktorami i minimalną ekipą, ale też wyborem głównego bohatera: bezdomnego, nieprzystosowanego i rozmarzonego. Później reżyser podjął ambitną trylogię tradycyjnych sztuk tureckich, gdzie w "Czekając na niebo" (2006) zajął się miniaturami, a w pokazywanej na NH "Kropce" (2008) kaligrafią, jednak w dość oryginalny sposób: sensacyjna intryga, wysychanie słonego jeziora i montaż w dziesięciu ujęciach.
Poza "mainstreamem" - to znaczy bez wsparcia od ministerstwa kultury i udziału w lokalnych festiwalach, działają za to młodzi twórcy Ismail Necmi i Fatih Haciosmanoglu. Pierwszy jest autorem paradokumentu o niemieckiej artystce-fryzjerce, która ujawnia swoje sekrety w sesjach terapeutycznych z mężczyzną w lateksowej masce; drugi jest autorem totalnie autorskiej kreacji o powrocie po latach do Turcji, pełnej niedopowiedzeń i przeskoków.
Nie bez przesady powiedzieć można, że większość ambitniejszego kina tureckiego - poza oczywistymi produkcjami komercyjnymi - trzyma się mniej lub bardziej dosłownego realizmu. Choć zazwyczaj bywa - łagodnie mówiąc - "naiwny", to czasem dzięki użyciu dokumentalnych elementów staje się bardziej surowy i szorstki. Znakomitego przykładu dostarcza fabularny debiut Pelin Esmer, "10 do 11" (2009), startujący także w konkursie Tofifest. Ta ceniona dokumentalistka sportretowała swojego wujka, zapalonego kolekcjonera, lecz dodała wykreowany wątek jego przyjaźni ze stróżem i zagrożenie eksmisją.
Typową dla tego filmu dbałość o szczegóły drugiego planu, niespieszne tempo i pogłębioną charakterystykę bohaterów znajdziemy także w hicie zagranicznych festiwali, "Mój Marlon i Brando" (2008) Hüseyina Karabeya. Uderza bardzo spontaniczne aktorstwo obojga protagonistów oraz świeże połączenie melodramatu i kina drogi, bo on jest irackim Kurdem, a ona stambulską Turczynką, która rusza w podróż na Wschód. To okazja, by odwiedzić rzadko pokazywane obszary kraju, obecne już w bardziej pełnokrwistych dokumentach.
"W drodze do szkoły" (2008) Orhan Eskiköy i Özgür Dogan przez rok przyglądali się pracy początkującego nauczyciela wysłanego na odległą placówkę, gdzie problemem okazuje się język: on nie mówi po kurdyjsku, a pierwszoklasiści - po turecku. Podobnie dużo wysiłku włożył w zobrazowanie codziennego życia wędrownych pasterzy Kazim Öz w "Ostatnim sezonie Szawaków" (2008). To zamierająca już sztuka życia na wysokich wyżynach w prymitywnych osadach layla.
Ostatni reżyser stał się jednak znany nie tylko z dokumentalnego zacięcia, ale z poruszania trudnych tematów, jako że sam jest Kurdem aktywnie działającym na rzecz tej społeczności. W obrębie kina społecznego umieścić trzeba jego krótki fabularny debiut "Fotograf" (2001), który pozostaje śmiałą krytyką tureckiego nacjonalizmu, brutalnych działań żołnierzy na wschodzie kraju, a także długi, niemal epicki "Sztorm" (2008) przedstawiający mniej znaną historię politycznej aktywności i przebudzenia etnicznej świadomości u kurdyjskich studentów w Stambule.
Podobnie na rzecz mniejszości i trudnych spraw z przeszłości zabiera od dawna głos jurorka głównego konkursu na tegorocznym NH i kolejna ważna postać tureckiego kina autorskiego, Yeşim Ustaoglu (ur. 1960). Jej "Droga do słońca" (1999) to dramat przyjaźni Turka i Kurda, która zostanie okupiona najwyższą ceną; "Czekając na chmury" (2003) przypomina mało znaną sprawę wypędzeń Greków ze Wschodniego Wybrzeża ocenianą ze współczesnego punktu widzenia; wreszcie "Puszka Pandory" (2008) - gorący protest przeciw dehumanizacji życia bez korzeni i rodziny, jakie powoduje pęd ku bogactwu. Ośrodkiem dwóch ostatnich filmów są silne kobiety, które w kinie tureckim nie zawsze mają równoprawny i jednoznaczny status: choć u Demirkubuza potrafią być samodzielne i rządzić, a u Kaplanoglu, Zaima i Erdema świat widzimy głównie przez ich rozterki.
Ten lokalnie istotny temat społeczny poruszał wielokrotnie Serdar Akar (ur. 1964), choćby w brutalnym dramacie "Na pokładzie" (1999), gdzie do męskiego świata załogi starego statku przypadkiem wkracza kobieta, i to na dodatek prostytutka. W opartym na prasowych doniesieniach "W barze" (2007) reżyser dopomina się o surowe kary dla młodych mężczyzn, którzy bez powodu - z samej seksualnej frustracji i nadmiaru agresji - brutalnie niszczą życie przypadkowych szczęśliwych rówieśników. Wykluczenie i życie na marginesie powraca jednak również w tonacji bardziej komediowej, jak w absurdalnych dialogach na przedmieściach Izmiru w "Bornova Bornova" (2009) Inana Temelkurana czy gorzkim humorze opartym na wpadkach bohatera-nieudacznika w "Ciemnej chmurze" (2009) Therona Pattersona.
Jak widać, kino tureckie dziś to bardzo szerokie spektrum postaci, nurtów i problemów. Nieprzypadkowo chyba dwie wspomniane na początku książki noszą odpowiednio podtytuły "Identity, Distance and Belonging" i "Belonging, Identity and Memory". Przynależność społeczna jest niewątpliwie najgorętszym tematem ostatnich lat, zarówno w kontekście etnicznym jak u Ustaoglu czy Öza, jak i efektów migracji ze wsi do miast, nadzwyczaj chętnie eksploatowanym, który najbardziej subtelnie został chyba zobrazowany w "Uzaku" Ceylana, wreszcie w powracających wykluczonych od pierwszego filmu Zaima po ostatni Erdema. Tożsamość kreuje się także przez dojrzewanie, co pięknie metaforycznie przedstawiał Erdem, choćby w "Życiu Hayat", ale i Kaplanoglu w Trylogii Yusufa.
Innym kluczowym dla duszy tureckiej problemem zdaje się splątanie melancholii samotnych bohaterów (Demirkubuz, Ceylan, Asan) z melodramatyczną, przesadną, tragiczną miłością (Demirkubuz, Ünal, Akar). Mówi się wręcz o arabeskowym, sentymentalnym stylu, odziedziczonym trochę po złotej erze Yeşilcamu. Dziś jednak nowe kino z Turcji to także nowe zjawiska: milczenie, poezja, minimalizm. I naprawdę piękne, subtelne filmy.
JAN TOPOLSKI
"Kino" 2010, nr 06, 24-26, (c) Fundacja KINO 2010