Dlaczego to jest tak pocięte? Skąd się wziął ten szum? Jak zrobili tę grę barw? A przede wszystkim: po co? Jaki ma to związek z treścią? Jak ostatnio zmieniła się forma? Główną ideą Nowych horyzontów języka filmowego jest przyjrzenie się jego przemianom na przestrzeni minionej dekady, równoległej do NH. We dwóch prowadzących - filmoznawca Grzegorz Kurek i krytyk Jan Topolski - wraz z zaproszonym artystą przedstawiamy corocznie dziesięć obrazów z krótką prelekcją oraz analizą i dyskusją na końcu. Istotne jest, by same przykłady nie były ograniczone do festiwalowych przebojów, lecz także produkcji obecnych w szerszej dystrybucji, a nawet blockbusterów. Wyjściowym filmem jest historyczne arcydzieło, ustalające kanon i stawiające pytania o przyszłość.
W 2009 roku tematem przewodnim był montaż (gość: Krzysztof Szpetmański); w 2010 są to zdjęcia (gość: Bogdan Dziworski); kolejne planowane to m.in. dźwięk, scenografia, efekty specjalne. W zmiennym tercecie skupiamy się więc na rokrocznie na kolejnych elementach, zapraszając przy tym samych autorów, którzy nierzadko zaskakująco tłumaczą swoje wybory. W zeszłym roku wpadli: Mike Figgis (na żywo miksujący Timecode), György Pálfi (opowiadający o tresowanych zwierzętach w Czkawce) czy Johna Grimonprez (w telekonferencji za pomocą komórki i mikrofonu o Dublu). W tym roku przyjadą do nas: Peter Mettler (reżyser oszałamiającego wizualnie i technicznie Petropolis), César Charlone (wielokrotnie nagradzany autor zdjęć do m.in. Miasta ślepców), Pierre-Paul Renders (wizjoner medialnego zapośredniczenia w Zakochanym Tomaszu) i Peter Hjørth (wieloletni asystent von Triera, m.in. w Szefie wszystkich szefów).
W tym roku naszym mistrzem i przewodnikiem w świecie fotografii będzie profesor Bogdan Dziworski, reżyser wielu dokumentów i operator m.in. Na wylot i Wiecznych pretensji Grzegorza Królikiewicza. Inauguracją cyklu i wydarzeniem całego festiwalu będzie pierwszy od lat w Polsce pokaz na taśmie 35 mm arcydzieła, przez wielu określanego jako jeden z najpiękniejszych filmów w historii - malarski i epicki Barry Lyndon Stanleya Kubricka. Głównymi pytaniami, jakie chcemy postawić, są te o kierunek, kontekst i sens zmian w samym medium, sprowadzając rzecz do podstawowego dylematu: "analog czy cyfra?" Za pierwszym rozwiązaniem przemawiają klasycznie piękne i mistrzowsko powiązane formalno-treściowe Miasto ślepców Fernando Meirellesa czy kreacyjny dokument Prisoner Bogdana Dziworskiego. Za drugim - klasycznie niskobudżetowa, rozgrywana w jednym pokoju Taśma Richarda Linklatera (pierwszy kinowy pokaz w Polsce!) czy [Rec] Jaume Balagueró i Paco Plazy, udatnie zbliżające konwencje horroru i dokumentu oraz stylistyki reporterskiej i jutubowej.
Na przeciwnym biegunie, kosmiczna technika zdaje się łączyć Barry'ego Lyndona z ekologicznym dokumentem Petropolis Petera Mettlera (równie cenionego reżysera, co operatora), nakręconym z lotu ptaka za pomocą hitechowych zoomów i stabilizatorów obrazu. Kolejne rozległe pytanie dotyczy stylizacji, zarówno w analogowych filtrach, jak i cyfrowej postprodukcji: od zanurzonego w sepii XIX-wiecznej erotycznej fotografii O potworach i ludziach Aleksieja Bałabanowa (pierwszy kinowy pokaz w Polsce!) po dizajnerskie, internetowe obrazy agorafoba Zakochanego Tomasza Pierre-Paula Rendersa. Ten ostatni to przykład coraz modniejszej w kinie "first person perspective", czyli konsekwentnego przyjęcia punktu widzenia głównego bohatera. Ideę tę rozwija do granic możliwości - miksując z neonami, animacjami, obrazami, tripami... - Gaspar Noé w swoim transowym filmie ery techno, Enter the Void. Kluczowe znaczenie na tym tle zyskuje Szef wszystkich szefów Larsa von Triera, kolejny pojedynek geniusza z i konwencją i ograniczeniem. Tym razem są to: komedia z życia biurowego oraz komputerowy system Automavison, sterujący kamerą bez... operatora. Będzie o czym dyskutować!
Jan Topolski
Tekst oparty częściowo na tekście Nowe horyzonty - nie tylko języka filmowego, opublikowanym w "Ha!art" 7-8/2010.