en
Listen Up Philip reż. Alex Ross PerryListen Up Philip reż. Alex Ross Perry
Selekcjonerzy z festiwali
10 lutego 2014

Urszula Śniegowska: Urywki z Sundance 2014

cz. 1

Festiwal już dobiegł końca, ale jego zakres i różnorodność nie pozwalają na szybką analizę wątków i wybór tematów kluczowych. Na to przyjdzie czas. Na razie jednak kilka spojrzeń na atrakcje tej edycji.

Wśród filmów obejrzanych przeze mnie w ciągu ostatnich dni najjaśniejszym blaskiem świeci niewątpliwie Land Ho! To komedia Marthy Stephens (autorki znanego z pierwszego American Film Festival Passenger Pigeons) i Aarona Katza (Cold Weather), oparta na koncepcie filmów ‘podróżniczych’ Allena, gdzie dwóch panów w średnim wieku trafia do Islandii, by w przepięknych "okolicznościach przyrody" konfrontować się ze swoją przeszłością, przywarami, zaszłościami i umykającą młodością. Scenariusz filmu został oparty na wartkim dialogu, częściowo improwizowanym przez tworzących świetne kreacje naturszczyków: Earla Lynna Nelsona, wuja reżyserki, w rzeczywistości emerytowanego chirurga oraz znanego z This is Martin Bonner Australijczyka Paula Eeenhorna. Film kupiło Sony Classics, istnieje więc nadzieja, że nasi seniorzy będą mogli zobaczyć Land Ho! w kinach i rozpoznać siebie w dwóch złośliwych dżentelmenach. Mam też nadzieję, że wkrótce powstanie sequel tego filmu w polskich Tatrach. 

Obecność Polaków, a właściwie Polek, to drugie wrażenie, które pozostawia tegoroczne Sundance. Przy niewielkim udziale filmów polskich zaskakuje coraz więcej polskich nazwisk w czołówkach filmów. Ola Maślik (scenografka), Ania Stypko (operatorka), Agnieszka Glińska (montażystka), Monika Lenczewska (operatorka) - to tylko kilka przykładów. Jon Goracy, młodzieniec zajmujący się castingiem, czy Zbyszek Bzymek (tak, ten od Utopians) to kolejne postaci o polskich korzeniach, że nie wspomnę już licznych producentów o polsko brzmiących nazwiskach, jak choćby Alex Orlovsky (I Origins i Jamie Marks is Dead).

Ola Maślik pracowała przy świetnym filmie wyprodukowanym przez braci Duplass - Skeleton Twins, wyreżyserowanym przez Craiga Johnsona. Podobnie jak w Somewhere Tonight (AFF 2010) Ola stworzyła przekonywujące wnętrza i kostiumy dla bohaterów tego współcześnie osadzonego dramatu obyczajowego. Świetnie odtworzyła też nostalgiczny nastrój zdjęć z dzieciństwa tytułowych bliźniaków. Rodzeństwo spotyka się po latach, by poznać się na nowo i pomóc sobie wzajemnie w dotarciu do własnych prawdziwych potrzeb.

Ania Stypko – niegdyś asystentka artysty Josepha Kosutha – zrobiła zdjęcia do szalonej komedii o nieatrakcyjnej prostytutce-lesbijce, która dzięki pomocy innej kobiety rozpoznaje powoli specyfikę tego fachu. Ania pracuje obecnie nad czterema krótkimi metrażami oraz nad własnym debiutem reżyserskim. Jeszcze o niej na pewno usłyszymy.

Monika Lenczewska, producentka choćby Głośniej od bomb Przemysława Wojcieszka jako operatorka ma już na koncie kilkanaście produkcji amerykańskich. W zeszłym roku zrobiła zdjęcia do dwóch filmów, które miały swoje premiery na Sundance, oba zresztą zostały uhonorowane nagrodami. Jednym z nich jest nastrojowy kryminał i dramat obyczajowy zarazem Imperial Dreams Malika Vitthala, o dwudziestoletnim ojcu, który po wyjściu z więzienia próbuje zapewnić swojemu synkowi dogodne warunki życia wbrew otaczającym go realiom. Film pokazywany w sekcji NEXT, prezentującej debiuty i filmy poszukujące nowych form wyrazu w fabule, został uznany przez publiczność za najlepszy w tej sekcji, w dużej mierze dzięki wysmakowanym ujęciom bohaterów, przemierzających ulice przedmieść Los Angeles, jakby na przekór tradycji filmów o czarnoskórych gangsterach.

cz. 2

Być może za wcześnie wyrokować, że na Sundance jury i publiczność są niezwykle zgodne. Jednak drugi raz z rzędu w konkursie amerykańskich filmów fabularnych zarówno Grand Jury Prize, jak i nagroda publiczności, trafiły w te same ręce. W ubiegłym roku obie nagrody zgarnęło Fruitvale, teraz podobnie emocjonujący, trzymający w napięciu Whiplash. Czyżby była to "nowa świecka tradycja"?

Festiwal przyznaje ponad 30 nagród, więc nie sposób o wszystkich tu pisać, o Imperial Dreams wspomniałam w poprzednim tekście, filmów nieamerykańskich nie oglądałam w ogóle, więc nie będę o nich opowiadać; zresztą, wybór filmów spoza USA na Sundance z perspektywy europejskiej wydaje się dość przypadkowy i niespójny.

Whiplash dosłownie oznacza "baty", ale bardziej stosowne byłoby tu tłumaczenie: "do krwi". Poprowadzony w zabójczym tempie, w rytmie jazzowej perkusji, Whiplash mógłby uchodzić za film sportowy. Wspaniały Miles Teller - aktor, grający główną rolę w The Spectacular Now (zeszłorocznym zdobywcy Special Jury Prize na Sundance, pokazywanym na AFF), wciela się tu w ambitnego perkusistę, który za wszelką cenę jest gotów udowodnić swe mistrzostwo w tej dziedzinie. Film wpisuje się też w podtemat tegorocznego festiwalu: jest nim porażka. Przegrana to przecież nieodłączny element procesu twórczego. Damien Chazelle - którego poprzedni film z 2009 roku przeszedł bez echa - stanie się za chwilę nowym pupilem Hollywoodu. Film kupiło Sony, więc jest szansa, że zobaczymy go w Polsce. Czy tak jak Bestie z południowych krain ma szansę na nominacje Oscarowe? Trudno powiedzieć.

Nagroda jury dla najlepszego dokumentu trafiła w ręce Tracy Droz Tragos i Andrewa Droz Palermo za Rich Hill, film, opowiadający o dzieciach, dorastających w ubogim środowisku robotniczym małej miejscowości Rich Hill właśnie.

Ale dlaczego właściwie mam pisać o filmach nagrodzonych, skoro znacznie ciekawsze wydają mi się te, które zostały pominięte. Choćby poruszający ten sam temat dzieci, dorastających bez stosownej opieki gdzieś na prowincji, Hellion Kat Candler, gdzie w rytm heavy metalowej muzyki Slayera oglądamy zbuntowanego nastolatka, po śmierci matki wychowywanego przez ojca alkoholika, żyjącego jedną pasją - motocrossem.

Moim osobistym faworytem jest natomiast Listen Up Philip, który może uchodzić za męskocentryczną odwrotność zeszłorocznego przeboju Frances Ha. Jason Schwartzman (idealne alter ego reżysera Alexa Rossa Perry’ego) wciela się tu w młodego pisarza, który pochłonięty karierą odrzuca wszystkie relacje, fenomenalnie oddając egocentryzm, ukrywający się za indywidualizmem dzisiejszego amerykańskiego stereotypowego intelektualisty. Bezpardonowo obrażając przypadkowych przechodniów i raniąc najbliższych, przemierza ulice Nowego Jorku, wiecznie nieusatysfakcjonowany tym, co oferuje mu życie. O jego poczynaniach i przemyśleniach dowiadujemy się częściowo z ust wszystkowiedzącego narratora, mówiącego spokojnym głosem Erica Bogosiana. Nakręcony na taśmie 16 mm, znajdujący się pod wpływem twórczości zarówno Woody’ego Allena jak i Bergmana i stylistycznie odwołujący się do Nowej Fali, ...Philip zapewne znajdzie więcej zwolenników w Europie, niż w Stanach.

Jeszcze dwa urzekające wizualnie filmy festiwalu zostały nakręcone na taśmie 16 mm. Scenariusz Low Down oparto na wspomnieniach córki muzyka jazzowego Joe Albany’ego. Obrazy, wykreowane w nim przez Christophera Blauvelta, zostały uznane za najlepsze spośród filmów konkursowych. Reżyser Jeff Preiss opowiada o trudnym dorastaniu w środowisku cyganerii hollywoodzkiej pod wątpliwą opieką ojca geniusza i narkomana. Obcowanie z kopią filmową pozwala zbudować wrażenie nostalgii za latami 70-tymi.

W Happy Christmas, najnowszym filmie ulubieńca AFF Joe Swanberga, taśma 16 mm była raczej wyborem ekonomicznym, choć z czasem stała się zdecydowanie estetycznym. Charakterystyczne ciepłe światło i płynne kolory dodają rumieńców opowieści o zagubionej dziewczynie, która nieoczekiwanie zamieszkuje z bratem i jego rodziną. Anna Kendrick (już po raz drugi u Swanberga) jest zresztą świetna w roli miłego intruza i zapewne, jak poprzednie aktorki tego reżysera, niedługo rozpocznie świetlaną karierę w Hollywood.

Wielkim niedocenionym festiwalu jest też moim zdaniem pokazywany w sekcji NEXT Ping Pong Summer Mike’a Tully’ego, gdzie młodzi aktorzy (którym w niewielkiej roli towarzyszy Susan Sarandon) kreują nostalgiczną opowieść wakacyjną. Faktem jest, że ta historia o pierwszej miłości i kształtowaniu charakteru, opowiedziana wartko w idealnie odtworzonym klimacie nadmorskiego kurortu lat 80., ma w sobie tyle hedonistycznej radości życia i akceptacji, że odstaje od większości Sundance’owych propozycji tego roku.

Mike odwiedził American Film Festival z poprzednim swoim filmem Septien kilka lat temu. W tym samym roku z Zalesionymi był u nas Matthew Lessner. Na tegorocznym Sundance Matthew otrzymał nagrodę publiczności za szaloną krótkometrażówkę Chapel Perilous.

Jak zauważył Eric Kohn z IndieWire Sundance Film Festival urósł do takich rozmiarów, że trudno powiedzieć, że program był dość słaby, tylko dlatego że nie znalazły się w nim takie oczywiste odkrycia, jak Bestie czy Fruitvale. Żeby sprawiedliwie go ocenić trzeba obejrzeć więcej, niż człowiek jest w stanie obejrzeć w ciągu tych kilku dni, więc moje wrażenie, że to nie był najsilniejszy rok, może być mylne. Oby moje właśnie takie było.

 

Urszula Śniegowska, dyrektorka programowa American Film Festival we Wrocławiu

starsza lista