en
Ciekawostki z przestrzeni NH
09 marca 2012

Wybitny film spoza Europy, który mówi o nas wszystkich

„Stare tureckie pojęcie "kismet" oznacza los i poddanie się mu, a w perspektywie - współczucie i wybaczenie.

"Gdzie tylko spojrzeć, są sprawy, których nie sposób pojąć" - odkrywa prostodusznie jeden z uczestników sądowej wizji lokalnej, która stanowi akcję filmu Ceylana. Czy nie mógłby tak powiedzieć każdy współczesny odbiorca mediów? Im dalej w las, tym więcej drzew; im więcej wiemy, tym mniej rozumiemy. Świat rozszczepia się na coraz większą liczbę wątków, których nie da się spleść razem.

Jednak świadomość tego, że pełne poznanie nie leży w ludzkiej mocy, że możemy wyciągnąć jedynie pojedyncze nitki z tego splotu, nie musi być deprymująca. Przeciwnie, może nieść ulgę, budzić odruch solidarności - choćby tak drobny, jak gest lekarza z filmu Ceylana, który podaje papierosa człowiekowi oskarżonemu o morderstwo. (...)

U Ceylana rzeczywistość jest nieogarniona, trudno poznawalna, ale za to czujemy ją wokół siebie namacalnie, jak rzadko we współczesnym kinie. Coś ważnego i dobrego, trudnego do wypowiedzenia tworzy się między uczestnikami tej nocnej jazdy. To, co się między nimi rozgrywa, trzyma w napięciu i sprawia szczególną, kinową przyjemność - pomimo makabrycznego celu wyprawy.”

Tadeusz Sobolewski: Podróż do kresu nocy („Gazeta Wyborcza”, 9.03.2012)

Pewnego razu w Anatolii ma wyraźny, czechowowski rys - w tym nicniedzianiu się jest przecież właśnie esencja, życie bez upiększeń, za to z poczuciem egzystencjalnej pustki i rozpaczy ("Lata mijają i nie zostawiają we mnie żadnego śladu - moją duszą zawładnie ciemność i chłód"). Ale choć Ceylan sugeruje, że najważniejsze jest śledztwo (warto zwrócić uwagę na krótką pierwszą scenę filmu), pod tą powierzchnią kryją się inne wątki, dramaty, nienazwane wprost traumy. Coś znaczy dziwna łza w oczach bezdusznego z pozoru policjanta. Nie przypadkiem prokurator zacznie opowiadać historię o kobiecie, która umarła tuż po porodzie, bo tak postanowiła. A oczy lekarza nie bez powodu sprawiać będą wrażenie, że należą do kogoś, kogo trzyma przy życiu już tylko rutyna.

Wątpliwości pozostaną też do końca, jeśli chodzi o morderstwo. Kto zabił? Czy w ogóle ktoś zabił? Rzeczywistości zbadać nie można. Nie da się też zrozumieć, wyjaśnić, objąć rozumem (lub choćby słowem) tego, co dzieje się w nas samych. Pewność zastąpić muszą same wątpliwości. Co kino - a przynajmniej kino Ceylana - potrafi wstrząsająco uchwycić.”

Paweł T. Felis: Pewnego razu w Anatolii ***** („Gazeta Wyborcza”, 9.03.2012)

"Staraliśmy się być maksymalnie realistyczni” – ta i podobne frazy powracały często w wywiadach, jakich Bilge Ceylan udzielał po premierze filmu. Traktowano je z pewnym niedowierzaniem, wielu prowadzących rozmowy z twórcą starało mu się zasugerować inne, bardziej, ich zdaniem, adekwatne i wyrafinowane odpowiedzi, odnajdując w filmie bogactwo literackich i filmowych aluzji, tropy wiodące w różne, czasem zaskakujące kierunki. Reżyser, owszem, przyznawał, że część dialogów zaczerpnął z utworów Antoniego Czechowa. Pojawiały się i inne wielkie nazwiska: Dostojewski, Antonioni, Tarkowski. Ale Ceylan uparcie powtarzał też mantrę o realizmie i podkreślał, że klimat filmu i po części fabuła zostały oparte w znacznej mierze na osobistych przeżyciach współscenarzysty, a także wspomnieniach samego Ceylana, którego ojciec był, według jego słów, „prowincjonalnym biurokratą”, podobnym do sportretowanych w filmie."

Tomasz Jopkiewicz: Pewnego razu w Anatolii ("Kino", 3/2012)

"Najnowsze dzieło Ceylana stanowi jednocześnie swoiste opus magnum, które gromadzi wcześniejsze wątki i rozwiązania formalne. Podskórne społeczne problemy, osobiste dramaty, filmowe konwencje, życie łapane na gorąco i dystans względem niego tworzą ponurą mieszankę wyraźnie przełamywaną subtelną ironią. Widz, przyzwyczajony do minimalistycznej stylistyki i niewielu protagonistów, dostaje tu prawdziwego zawrotu głowy. Zmienne nastroje i konwencje wciąż jednak nie wiodą w stronę gry czy pastiszu, Ceylan pozostaje na tropie autentyczności, choć ona uparcie wymyka się z rąk. Wyprawa ekipy śledczej w celu odnalezienia miejsca zbrodni staje się pretekstem do opowiedzenia zupełnie innej historii. Akcja zaczyna się tam, gdzie gatunkowy kryminał ma swój koniec. Pytania o sens zdarzeń należy szukać gdzie indziej. „Kto zabił?” i „dlaczego?” nie ma tu żadnego znaczenia."

Ludwika Mastalerz: Pogrzeby i ekshumacje N.B. Ceylana ("Dwutygodnik" nr 77)

starsza lista nowsza