Gazeta Festiwalowa "Na horyzoncie" nr 11
Joanna Łapińska: - Jestem widzem wciąż naiwnym
Miłości do kina uczyłam się z VHS-ów i nocnych seansów w telewizji - wspomina Joanna Łapińska
Rozmowa z Joanną Łapińską dyrektor artystyczną festiwalu
Magdalena Felis: Pamiętasz, na jakim filmie byłaś pierwszy raz w kinie?
Joanna Łapińska: - Pamiętam wakacje z rodzicami w Trójmieście i wyjście do kina na "Park Jurajski". Siedzę na sali, zaraz zacznie się film, jestem podekscytowana - chyba ta wyprawa była wtedy dla mnie ważniejsza niż film. Ale tak naprawdę nie jestem pewna, czy nie pomieszałam tu różnych wspomnień.
To był początek miłości do kina?
- Jej uczyłam się raczej z VHS-ów i na nocnych seansach w telewizji. W drugiej połowie lat 90. każdy miał mnóstwo kaset wideo. Wymienialiśmy się nimi, przegrywaliśmy, tworzyliśmy własne kolekcje - nie wiedzieliśmy nic o prawach autorskich. Niektórzy nawet w komputerach robili katalogi swoich VHS-ów. Spotykaliśmy się na wspólne oglądanie, czasem w bardzo małych grupach - dwie, trzy osoby - czasem w większych. Bardzo dobrze pamiętam wieczór z "Salo" Pasoliniego i wstrząs wywołany tym filmem.
A kino to dla Ciebie...
- Emocje. Od początku do końca. Jestem widzem wciąż naiwnym. Nie analizuję kina, używając intelektualnych, krytycznych narzędzi. Wybieram emocjonalne spotkanie z tym, co na obrazie. Daję się kinu uwodzić albo odpychać.
Jesteś psychologiem i filmoznawcą - to wiele mówiące połączenie.
- Kiedy kończyłam psychologię, zaczęłam studiować filmoznawstwo w Łodzi. I pewnie bym je skończyła, gdyby nie wspaniały prezent od losu - praca przy drugiej edycji festiwalu Nowe Horyzonty. Stanęłam przed wyborem, który był oczywisty: studia filmoznawcze bez chwili wahania zamieniłam na codzienne dotykanie kina w tej najczystszej postaci.
Zrobisz kiedyś swój własny film?
- Jestem tak głodna kina i tyle przyjemności mam wciąż z oglądania, że nie umiałabym się wyłączyć z bycia widzem i skupić na robieniu własnego filmu. Nie mam takich fantazji - jestem pokornym widzem, moje miejsce jest po tej stronie ekranu.
Rozmawiała Magdalena Felis